Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2020

O przyjaźni

Czym jest tak naprawdę przyjaźń? Prawdziwa przyjaźń jest cierpliwa, nie szuka poklasku, nie zazdrości. Nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego. Nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję. Wszystko przetrzyma. Prawdziwa przyjaźń nigdy nie ustaje. Ci co znają „Hymn o miłości” św. Pawła z Listu do Koryntian skojarzą sobie te słowa. Bo wzięłam je właśnie stamtąd. Nie wszystkie, bo część jest o rzeczywiście o miłości, ale miłości czystej jak kryształ, właściwie pozaziemskiej. Te słowa, co parafrazowałam, to dla mnie słowa o prawdziwej przyjaźni. Według mnie dobra przyjaźń jest najważniejszą wartością w życiu. Miłość bez prawdziwej przyjaźni się rozpadnie, a oparta na przyjaźni wszystko przetrzyma. Każdą zawieruchę, każde zwątpienie, każde zranienie. Jak śpiewa Kora w swoim utworze „Anioł”: „Szczęśliwe chwile to motyle / Miłość wieczna tęsknota”. I coś w tym jest. Często w

Zaufanie, wiara, siła

Czym jest tak naprawdę zaufanie? Czy warto ufać? Czy umiemy naprawdę ufać? To trudne pytania. Bo zaufanie lub jego brak determinuje tak naprawdę wszystko w naszym życiu. Jak podchodzimy do siebie oraz do innych. Jak czujemy się z innymi. Zaufanie to intuicyjne otwarcie się na drugiego człowieka. Zawierzenie mu swoich chwil z życia. Tych radosnych i tych smutnych. I to jest piękne, bo możemy się wtedy wzajemnie ubogacić. Naszymi wspomnieniami, doświadczeniami, przeżyciami, radościami, cierpieniami. I widzimy wtedy, że inni nie są wcale tak całkiem inni niż my. Że noszą w swoim sercu i duszy podobne myśli, podobne potrzeby i podobne marzenia. I dzięki temu lepiej rozumiemy siebie i wielu innych ludzi. Takie rozmowy trudno prowadzić w grupie, bo wtedy jest raczej czas na zabawę, rozrywkę czy dyskusje polityczne względnie naukowe. Wtedy jest po prostu przyjemność przebywania w grupie. Większa lub mniejsza, w zależności od grupy. A zaufanie można budować przede wszystkim w konta

Świat w którym żyjemy

Tytuł posta może nasuwać myśl, że będzie to post o geografii albo o przyrodzie. Ale nie. Ja chciałam dzisiaj poruszyć temat naszego otoczenia, środowiska, w którym wyrośliśmy oraz w którym się obecnie znajdujemy. A także ludzi z którymi chcemy bądź musimy żyć; ludzi nas otaczających, tych bliskich, znajomych oraz obcych. Wszystkich tych, którzy na nas wpływają. A przez to kształtują do pewnego stopnia nasze życie. Bo my, czy tego chcemy czy nie, składamy się ze wszystkich napotkanych na swojej drodze ludzi. Wpływamy na nich i oni na nas wpływają. Bo wystarczy czasem czyjeś złe słowo i wpadamy na długo w zły nastrój, innym razem dobre słowo potrafi nas uskrzydlić. Czyjeś skrzywienie potrafi zaboleć, czyjś uśmiech ocieplić nam serce. Nie zapomnę moich lat w liceum, gdy byłam bardzo małomówną osobą i w towarzystwie praktycznie nic nie mówiłam. Ale mimo tego czułam akceptację całej klasy. Gdy ktoś robił Sylwestra, jakieś spotkanie czy później osiemnastkę, byłam często za

Kim jesteś? Ekstrawertykiem czy introwertykiem?

Ekstrawertyk czy introwertyk? Bardzo często przy opisach osobowości jakiegoś człowieka mówi się o nim, że jest ekstrawertykiem lub introwertykiem. I jakoś tak się składa, że gdy słyszymy słowo „ekstrawertyk” kojarzy nam się to słowo od razu pozytywnie, bo z kimś wesołym i towarzyskim. A gdy słyszymy słowo „introwertyk” kojarzy nam się negatywnie, bo ze smutkiem i wycofaniem. I nie wiemy, że poprzez takie skojarzenia tworzymy stereotypy, które niczym krzywe zwierciadło pokazują pokrzywiony obraz obu osobowości. Bo jak wszystko w życiu nic nie jest tylko białe ani tylko czarne. Nawet ubranie po jakimś czasie przestaje być śnieżnobiałe i staje się żółtawe lub szare, a czerń blednie i robi się szarawa lub bladoczarna. Ale człowiek nie jest rzeczą, która po latach szarzeje czy blednie, lecz jest częścią natury. Natura natomiast jest bardzo kolorowa, barwami niepowtarzalnymi i wyjątkowymi. Odcieniami nawet w obrębie jednej barwy. Dlatego zależy mi, żeby pokazać oba rodz

Zdjęcia o poranku :) Autor Matheo di Stefano

Obraz

Toksyczni ludzie

Dzisiaj chciałam się zająć toksycznymi ludźmi w naszym otoczeniu. W naszej rodzinie, w sąsiedztwie, w pracy. Jak odróżnić osobę toksyczną od osoby krytycznej, ale pozytywnej? To bardzo trudne. Bo osoba toksyczna najczęściej jest towarzyska, głośno mówi swoje zdanie, uchodzi za aktywną i często jest aktywna. Dużo robi dla innych i patrząc na nią wydaje się nam, że jest ucieleśnieniem dobra. Więc gdy od czasu do czasu puszcza nam krytyczne uwagi, przyjmujemy je prawie że z pokorą. Tyle, że z każdą kolejną uwagą zaczynamy odczuwać niepokój lub złość, z czasem nasze poczucie własnej wartości zaczyna się zmniejszać. Bo nie wiemy o tym, że „przyciągnęliśmy” do siebie taką osobę, bo już mieliśmy nadwyrężone poczucie własnej wartości. I dlatego staliśmy się jej „łupem”. Bo taka osoba jest dla wielu (bywa, że dla większości ludzi) bardzo życzliwa i ich nie krytykuje. Tak jakby wiedziała, że ci są na nią odporni. Albo, że zaczną jej unikać. Ale toksyczna osoba zawsze musi m

Duma

„Duma buduje mury tak mocne, że nie można przez nie przejść” jak śpiewa zespół Scorpions. Duma powstaje najczęściej z nieprzepracowanych urazów i ran, których doświadczamy od drugiego człowieka. Otwieramy się na kogoś, zawierzamy mu kawałek swojego życia a potem bywa, że z powodu jednego zdania, słowa, czujemy się oszukani, zranieni, często niesłusznie, ale zadra zostaje. I to jest przykre, bo niejedna dobra przyjaźń, czy dobra międzyludzka relacja psuje się, bo chowamy się za mur dumy zamiast rozmawiać. Ale na rozmowę trzeba znaleźć nie tylko czas, ale i mieć w sobie dużo dobrej woli, zaufania i nadzieję, że ma to sens. Bo najczęściej boimy się, że znowu zostaniemy zranieni, a tego moglibyśmy już nie znieść, więc wolimy schować się za tym murem. W nadziei, że chociaż boli, ale jeszcze żyjemy. Tylko im więcej takich murów zbudujemy, tym trudniej się żyje. Czasem duma nas rzeczywiście chroni. Bo nie każdy zasługuje na nas, ale tego się nie dowiemy, jeżeli będziemy milczeć. Rozmo
O życiu czyli o … wszystkim Myśl o prowadzeniu bloga rodziła się w mojej głowie od ponad roku. Najpierw mój syn zasugerował, że powinnam coś pisać, bo dużo wiem, więc najlepiej bloga. Niedługo potem moja siostra powiedziała mi, że powinnam pisać książki dla dzieci. Spodobało mi się to, bo kocham książki, zwłaszcza bajki i baśnie. A na koniec mąż stwierdził, że obydwoje mają rację i „piłował” mnie, żebym się nad tym poważnie zastanowiła. Ale ja myśląc o blogu czułam pustkę w głowie. Z kolei pisanie książki to duża sprawa. Bo byle czego pisać nie chciałam. I tak myślałam, myślałam … I zasłaniałam się brakiem czasu. Aż przyszła pandemia. I więcej czasu. Na jednym z postów cenionej przeze mnie osoby, poznałam pewnego młodego człowieka. Zaczęłam z nim rozmawiać na Messengerze. Dobrze mi się rozmawiało. Jemu chyba też. I nagle ni z tego ni z owego moje myśli zaczęły mi się porządkować, układać w spójną całość. Więc zaczęłam je zapisywać. W zeszycie, na komputerze, na kawałkach pa