Być poliglotą - część pierwsza
Zaczynam od tematu, który jest najbliższy mojemu sercu. Są nim języki.
Od
dziecka marzyłam, żeby umieć chociaż jeden język obcy, a z czasem żeby
opanować ich jak najwięcej. W okresie szkoły podstawowej a potem
średniej uczyłam się pilnie każdego, z którym miałam kontakt,
ale nie wychodziłam poza szkolne ramy. Dlatego do samego początku
dorosłości nie miałam poczucia, że umiem tak naprawdę dobrze
którykolwiek z nich. Naprawdę dobrze nauczyłam się chyba tylko łaciny, którą
miałam w liceum. Mieliśmy surową nauczycielkę, a do tego
dochodziło to, że teksty, które przerabialiśmy, pomagałam
zrozumieć wielu osobom, przez co każdy z nich umiałam na pamięć.
No właśnie, czyż nie daje to do myślenia? Na pamięć. Każdy
tekst. Czyli stara metoda, z XIX w., wyszła mi wtedy na dobre :)
W tym
poście skupię się tylko na teoretycznym aspekcie
wielojęzyczności. Warto zadać sobie pytania: Czy trudno jest nauczyć się kilku języków?
Czy warto? Co człowiek z tego ma?
Część praktyczną, czyli proponowane przeze mnie techniki, sugestie oraz moje doświadczenie pokażę w części drugiej. Jako że każdy musi sam dla siebie wybrać swoją drogę uczenia się, bo nie ma metody idealnej dla wszystkich.
Część praktyczną, czyli proponowane przeze mnie techniki, sugestie oraz moje doświadczenie pokażę w części drugiej. Jako że każdy musi sam dla siebie wybrać swoją drogę uczenia się, bo nie ma metody idealnej dla wszystkich.
Johann Wolfgang Goethe uważał „Kto nie zna języków obcych, nie
wie nic o własnym.”
Geoffrey
Williams powiedział „Nigdy w pełni nie zrozumiesz jednego języka,
dopóki nie zrozumiesz co najmniej dwóch.”
Podpisuję
się pod tym zdaniami. Bo sama doświadczyłam ich prawdziwości. Gdy
uczyłam się języka polskiego w szkole, gramatyka była dla mnie
czarną magią. Te wszystkie dopełnienia, okoliczniki, przydawki
itd. wydawały się zlepkiem niepotrzebnych pojęć. Szczerze tego
nie lubiłam. Bo nie rozumiałam. W trakcie studiów
niemieckojęzycznych mieliśmy tak przedmiot jak gramatyka opisowa.
Wykładowcą była kobieta, która potrafiła tak ten temat wyjaśniać
(i to w języku niemieckim), że nagle wszystko ułożyło mi się w
logiczną całość. Zrozumiałam gramatykę polską podczas
studiowania germanistyki. Bo zasady gramatyki niemieckiej użytkowej
opanowałam jeszcze przed rozpoczęciem studiów.
Z
kolei wiele niemieckich niuansów związanych z czasami zrozumiałam
w pełni, gdy opanowałam na całkiem niezłym poziomie język
angielski.
Kolejny
przykład z mojego życia: od dziecka marzył mi się francuski. Ale
to trudny język i moje próby szybko kończyły się rezygnacją.
Ale w pewnym momencie, było to około 2000 roku, pomyślałam sobie,
wezmę się za język włoski. Ta sama rodzina językowa bo romańska,
zasady są podobne, a wymowa łatwiejsza. Potraktowałam włoski jako
trampolinę do francuskiego. I to był strzał w dziesiątkę. Nie
tylko pokochałam ten język, używam go do celów zawodowych,
poznałam kolejne niuanse jak chociażby stopień najwyższy
bezwzględny (czegoś takiego nie mają języki germańskie) to
jeszcze nauka francuskiego jest teraz dla mnie samą przyjemnością.
I o poddawaniu się już nie ma mowy.
Flora
Lewis powiedziała „Uczenie się innego języka jest nie tylko
uczeniem się innych słów na te same rzeczy, ale także uczenia się
innego sposobu myślenia o rzeczach.”
Karl
Albrecht „Zmień swój język, a zmienisz swoje myśli.”
No
właśnie. Bo to samo słowo nie jest tym samym w innym języku.
Polskie przysłowie „Jedna jaskółka nie czyni wiosny” brzmi tak
samo w języku włoskim „Una rondine non fa primavera”, ale już
po angielsku to „One swallow doesn't make summer.” Czyżby o
innej porze roku jaskółki przylatywały do nas czy do Włoch, a w
innej do krajów anglojęzycznych?
Albo
inny przykład. W Polsce mówimy „Nie strój zdobi człowieka.” A
Niemcy mówią „Kleider machen Leute” czyli dosłownie tłumacząc
„Ubranie robi człowieka”, a więc dokładnie na odwrót.
To
samo dotyczy słów. Polskie słowo „dom” oznacza i budynek, i
miejsce które traktujemy jako nasze miejsce na ziemi. A język
angielski je rozróżnia, bo używa dwóch słów „house” i
„home”.
Przykładów
mogłabym wymieniać wiele, ale tekst ten byłby za długi, dlatego
ograniczyłam się tylko do tych kilku. Do porównań językowych użyję
raczej fanpage'a związanego z usługami językowymi, który planuję
na dniach założyć.
Po co
piszę te zdania? Żeby pokazać, że język pomaga językowi. I
chociaż podobieństwa pomiędzy nimi na początku raz pomagają raz
przeszkadzają, to docelowo przyśpieszają naukę. Nie należy się
jedynie zniechęcać, że na początku zarówno słownictwo jak i
gramatyka lubią się nakładać a przez to mylić. Ten proces trochę
trwa i trzeba tylko zaufać, że w pewnym momencie zakończą się
trudności, a zacznie się proces wzajemnego wspomagania się
języków. Ponadto nie trzeba znać języka na poziomie zaawansowanym
czy też całe słownictwo z jakiegoś tematu, żeby język potrafił człowieka ubogacić. Goethe powiedział, że ile znasz języków tyle
razy jesteś człowiekiem. Na pewno nie można tego traktować
dosłownie, ale jest to o tyle prawda, że z każdego języka
czerpiemy jakiś element odczuwania innego narodu. Innych kulturowo
ludzi. Ich sposobu myślenia.
„Jeżeli
kiedykolwiek pomyślisz, że jakiś język jest dziwny, pamiętaj, że
Twój jest tak samo dziwny, tylko się do niego przyzwyczaiłeś.”
To zdanie zostawiłam na koniec, żeby zwrócić na coś uwagę. Nieraz uczymy się języka i chcemy go
umieć jak najszybciej. Załamujemy się, zniechęcamy, szczególnie
gdy widzimy, że innym idzie szybciej. Albo myślimy, że dzieci „łykają”
słówka. A zapominamy, że gdy uczyliśmy się naszego rodzimego
języka, to też długo to trwało. Wiele wiele lat. Czy mając 7 lat
każdy umiał wyrazić wszystkie swoje potrzeby, emocje, wiedzę?
Nie potrafił, prawda? A ile jeszcze lat potem to trwało?
Było
to o tyle łatwiejsze, że nie robiliśmy tego świadomie. To działo
się przy okazji. Natomiast obcego języka uczymy się już
świadomie. I więcej od siebie wymagamy w krótszym czasie. A
jednocześnie nie stwarzamy sobie podobnych warunków do nauki
języka obcego. Raz na jakiś czas porobimy ćwiczenia. Innym razem pouczymy
się słówek. Czasem, ale raczej rzadko, coś posłuchamy. I dlatego
nauka języka kojarzy się z dużym wysiłkiem i język obcy sam w
sobie jako trudny. Gdybyśmy się tak samo zachowywali podczas przyswajania naszego ojczystego języka,
gdy byliśmy mali, to byśmy naszego języka też specjalnie dobrze
nie umieli. Warto o tym pomyśleć, gdy uważamy, że za wolno uczymy się języka obcego.
Komentarze
Prześlij komentarz